Ekskluzywny pop po kolumbijsku – Kali Uchis „Isolation” – recenzja

Opublikowano: 14 maja 2018

Kali Uchis „Isolation”

Gatunek: Pop/R&B

Ocena: 8/10

Wśród muzycznych laików panuje popularna choć bardzo krzywdząca opinia, sugerująca niski poziom artystyczny współczesnego popu. Osoby niesłuchające na co dzień wykonawców kojarzonych z tą stylistyką często umniejszają wartość utworów podbijających listy przebojów. Tymczasem twórcy tacy jak Kali Uchis udowadniają, że pisanie chwytliwych melodii to zajęcie równie kreatywne, jak kreowanie nieprzystępnych, awangardowych kompozycji skierowanych do miłośników niszowych eksperymentów. Debiutancki album kolumbijskiej piosenkarki nie tylko zawiera mnóstwo przyjemnych dla ucha dźwięków, ale też urzeka błyskotliwie skonstruowanym konceptem, nadającym krążkowi status dzieła kompletnego.

Jedną z wielu zalet „Isolation” jest odwaga w łączeniu dwóch skrajnie różnych estetycznie światów. Mamy bowiem do czynienia z piosenkami sprytnie lawirującymi pomiędzy tradycją i nowoczesnością. Wokalistka zręcznie „żeni” wpływy latynoskich rytmów z trendami okupującymi kanon amerykańskiej kultury masowej. Hiszpańskie zaśpiewy zderzają się tu z refrenami zainspirowanymi klasycznym R&B, przywołującymi na myśl kolorowe lata osiemdziesiąte syntezatorowymi wtrętami, a także funkująco-hip-hopowym pulsem. Co ciekawe, ten kalejdoskop motywów nie zaburza spójnej struktury albumu. Formalna wielowymiarowość jest więc celowym zabiegiem portretującym autorkę jako skomplikowaną osobowość, próbującą pogodzić lokalne korzenie z krajobrazem zastanej rzeczywistości. Współpracowniczka Tylera the Creatora oddaje hołd dziedzictwu rodaków, równocześnie dopisując kontekst teraźniejszości.

Kosmopolityczne idee to niejedyne mocne punkty tego materiału. Odsłuchując poszczególne numery, trudno nie docenić także charyzmy artystki. Nie dość, że Kali Uchis przyciąga świetnym głosem, to na dodatek potrafi pisać naprawdę dobre, emocjonalne teksty. Wyśpiewywane przez nią strofy urzekają bezpretensjonalnością, której brakuje większości domorosłych muzycznych „poetów”, silących się na górnolotne metafory, mające oddać ich egzystencjalne rozterki. Liryczny kunszt, idealnie dopełniający ekscytujące, instrumentalne popisy, wyczarowuje nam pop prawie idealny. Silna prezencja piosenkarki jest odczuwalna do tego stopnia, że nawet momenty będące owocami współpracy z innymi muzykami, sprowadzają takie gwiazdy jak Bootsy Collins do roli postaci drugoplanowej. Dyrygent całego zamieszania jest tylko jeden i nawet na sekundę nie przestaje przyćmiewać reszty ekipy. Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że recenzuję dokonanie debiutantki, ponieważ tak zdecydowanej kontroli nad własną wizją nie mają nawet niektóre, bardziej doświadczone legendy estrady.

Największą siłą wydawnictwa nie są jednak smaki multikulturowości czy mikrofonowe umiejętności. Większej uwagi odbiorcy wymaga unikalna interpretacja gatunkowych schematów. Przebojowa konwencja spotyka na swojej drodze wrażliwość na tzw. „sztukę wysoką”. O ile powierzchowną warstwę kompozycji można śmiało porównać z dorobkiem stałych bywalców radiowych rozgłośni, o tyle pojawiające się na płycie eleganckie aranżacje, zjadają większość hitów głównego nurtu na śniadanie. Faktycznie, nie brakuje tu odniesień do lekkostrawnych brzmień, ale progresywne pomysły autorki podnoszą rangę tego przedsięwzięcia powyżej ambicji Rihanny czy Beyonce. Młoda diwa z Pereiry kpi sobie z oczywistych klasyfikacji poprzez prowadzenie teoretycznie przewidywalnych patentów w co najmniej zaskakujące rejony.

Warto również wspomnieć o socjopolitycznym kontekście albumu. „Isolation” dość mocno zahacza o polemikę na temat obecnych nastrojów amerykańskiego społeczeństwa. Debiutancka pozycja artystki w niezwykle subtelny sposób manifestuje poglądy dotyczące definicji patriotyzmu czy narodowej tożsamości rozmytej przez różnorodne etnicznie Stany Zjednoczone. Wspomniane opinie Kali Uchis nie są jednak toporną propagandą, a raczej szczerą próbą zrozumienia rzeczywistości. Dylematy, o których wspomina, mają na tyle uniwersalny charakter, że można się z nimi utożsamić niezależnie od wyznawanej filozofii.

Cóż mogę więcej dodać? Nie ma co owijać w bawełnę – ta płyta zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Od momentu premiery słuchałem jej już kilkanaście razy i wciąż mi mało. Jestem pełen podziwu dla autorki, która wskoczyła na światowy rynek muzyczny z impetem, jakiego raczej nie uświadczymy u innych debiutantów. Bijąca od tych piosenek dojrzałość sprawi miłą niespodziankę osobom przyzwyczajonym do banalnych przebojów R&B. Z kolei głosowe zdolności wokalistki powinny zaniepokoić jej starsze konkurentki, które wkrótce będą musiały ustąpić miejsca nowej królowej popu. Oto płyta na miarę XXI wieku – lekko schizofreniczna stylistycznie, lecz bardzo konkretnie umiejscowiona w obecnych realiach. Tak więc, Drogi Czytelniku, nawet jeśli na muzykę rozrywkową reagujesz alergicznie, to i tak musisz dać szansę utalentowanej Kolumbijce. Gwarantuję satysfakcjonujący odsłuch, który na zawsze zmieni Twoją niechęć do podobnych wydawnictw.

_______________________

Autor: Łukasz Krajnik

Okładka: Kali Uchis „Isolation” © Virgin EMI Records/Universal Music Group

Tagi: , ,

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *