Krzysztof Cugowski – Mam tylko jedno pragnienie

Opublikowano: 14 kwietnia 2016

Wszystko zaczęło się od zabawy w muzykowanie, która okazała się poważna w skutkach i zapewniła Budce Suflera 40 lat na scenie, a jej wokaliście Krzysztofowi Cugowskiemu rozpoznawalność i sympatię słuchaczy, którzy pokochali jego głos i piosenki.

Mimo kilkuletniej rozłąki z zespołem, pobytu za granicą i romansu z polityką, jeden z najbardziej charakterystycznych wokalistów w Polsce zawsze wracał do kraju i Budki, by dawać przyjemność fanom i sobie, bo muzyka zawsze była najważniejsza. Dziś robi to, co lubi najbardziej, i marzy, by szczęście trwało jak najdłużej

Rozmawia MAŁGORZATA SZERFER

40 lat na scenie to materiał nie na wywiad, ale na sporą książkę.

Krzysztof Cugowski – 40 lat z okładem, bo w 1974 r. nagraliśmy pierwszą piosenkę, która stała się przebojem, i od tego momentu wyliczyliśmy 40-lecie zespołu, ale graliśmy już wcześniej, więc faktyczny staż mamy większy.

No właśnie, ale mimo że skończył pan szkołę muzyczną, przez chwilę wydawało się, że przyszłość zwiąże pan z zupełnie innym zawodem – w 1969 r. rozpoczął pan studia prawnicze. To muzyka odciągnęła pana od kodeksów i paragrafów?

Krzysztof Cugowski – Na poziomie szkoły średniej przeszedłem z liceum muzycznego do ogólniaka i myślałem, że moja przygoda z muzyką się skończyła. Los jednak chciał inaczej. Tak naprawdę moja przyszłość zawodowa jest dziełem przypadku. Po maturze zaczęliśmy z kolegami bawić się u mnie w domu w granie, ale nie przewidziałem, że zabawa przerodzi się w zajęcie, którym zawodowo param się do dziś. Dlatego warto w tym miejscu przestrzec czytelników, żeby nie traktowali zabawy zbyt poważnie, bo źle się to kończy (śmiech).

Krzysztof CugowskiI okazuje się, że muzyka wygrywa z prawem.

Krzysztof Cugowski – Tak się sprawy potoczyły, że pociąg do muzyki był w moim przypadku silniejszy niż do prawa administracyjnego, które studiowałem.

To tylko potwierdza, że muzyka nieprzypadkowo była obecna w pana życiu od dziecka.

Krzysztof Cugowski – Tak, miałem 7 lat, kiedy zacząłem edukację muzyczną w szkole podstawowej, więc siłą rzeczy muzyka była ze mną od najmłodszych lat i w końcu wyciągnęła po mnie rękę na dobre.

Przeznaczenie. Jest pan nierozerwalnie związany i kojarzony z Budką Suflera. Pomysł na zespół zrodził się spontanicznie, podczas wspomnianej zabawy w muzykowanie?

Krzysztof Cugowski – Jak najbardziej. Podczas tych naszych spotkań eksperymentowaliśmy z muzyką na miarę możliwości. Robiliśmy w mieszkaniu próby, nagrywaliśmy się na taśmy magnetofonowe, potem odsłuchiwaliśmy i mieliśmy z tego dużo frajdy. Nikt z nas nie myślał wtedy, że będziemy grać zawodowo. Z tego pierwszego składu żyją dziś tylko dwie osoby: ja i basista. Trzech pozostałych kolegów, którzy tworzyli Budkę Suflera w pierwotnym składzie, już z nami nie ma.

Pierwsza płyta od razu przyniosła zespołowi dużą popularność i sukces komercyjny.

Krzysztof Cugowski – To prawda, ale od czasu, o którym mówimy, do pierwszej płyty minęło pięć lat. Z czasem, gdy systematyzowaliśmy historię zespołu, uznaliśmy, że takim kluczowym momentem, wyznaczającym początek kariery Budki, była pierwsza nagrana piosenka – „Sen o dolinie”, od której na dobre rozkręciło się życie zespołu.

Czy nagrywając debiutancką płytę po tych pięciu latach wspólnego grania, spodziewali się panowie takiego sukcesu?

Krzysztof Cugowski – Kiedy nagrywaliśmy płytę, mieliśmy już za sobą trzy piosenki prezentowane słuchaczom w wersjach radiowych, głównie w Trójce i Rozgłośni Harcerskiej. Wiedzieliśmy, że są popularne, i liczyliśmy na sukces, ale do głowy nam nie przyszło, że repertuar z naszej premierowej płyty nie zestarzeje się i po kilkudziesięciu latach wciąż będzie interesujący. Z drugiej strony, nie analizowaliśmy tego i nie kalkulowaliśmy niczego, po prostu robiliśmy to, co sprawiało nam przyjemność. Najważniejsza zawsze była dla nas muzyka.

Czy po tylu latach może pan stwierdzić, że ma pan intuicję do hitów i umie pan przewidzieć, które piosenki rokują na przeboje?

Krzysztof Cugowski – Nie ma takich cudotwórców. Przeboje rodzą się z przypadku. Nawet jeśli mamy przeczucie, że coś okaże się hitem, często nie ma to pokrycia w rzeczywistości. Piosenki stają się popularne, bo taki kaprys ma publiczność, a jej reakcje są nieprzewidywalne. Wielokrotnie się o tym przekonaliśmy. Nikt nie ma patentu na przebój ani czarodziejskiej różdżki, która wyczarowuje szlagiery. Inaczej każdy nagrany utwór byłby numerem 1 list przebojów, a niestety tak nie jest.

Zespół dał panu przepustkę nie tylko do sławy, lecz także do wielkiego świata. Czy publiczność wszędzie jest taka sama? Dla kogo najbardziej lubi pan występować?

Krzysztof Cugowski – Nie ma co się czarować i opowiadać o międzynarodowej karierze – za granicą występowaliśmy głównie dla rodaków. Graliśmy w różnych miejscach na świecie: w Kanadzie, Stanach, Europie Zachodniej – we wszystkich największych ośrodkach polonijnych, gdzie byliśmy i jesteśmy popularni, a publiczność dobrze nas przyjmuje.

Krzysztof Cugowski

Ma pan za sobą wiele tras koncertowych do dalekich krajów, ale to w Stanach został pan na dłużej. Życie za oceanem rzeczywiście przypomina american dream?

Krzysztof Cugowski – Dwukrotnie zostaliśmy w Stanach na kilka miesięcy, bo w Polsce nie było akurat w tym okresie pracy dla muzyków rozrywkowych. Na przełomie lat 80. i 90. w kraju następowały ważne zmiany i nikt nie miał czasu ani głowy, żeby zajmować się muzyką. Zdecydowaliśmy się zostać w Ameryce na dłużej poniekąd z konieczności, żeby przeczekać najtrudniejszy czas zmian ustrojowo-gospodarczych, które rzutowały na społeczeństwo. Ameryka jest fantastyczna dla rdzennych Amerykanów, natomiast jeśli chodzi o emigrację, to według mnie w wieku 20 lat jest ostatni dzwonek. Potem bardzo trudno jest rozpocząć tam życie. Ja miałem 37 lat, kiedy wyjechałem do Stanów po raz pierwszy. To już zdecydowanie za późno, żeby układać sobie życie na nowo. Emigracja jest dobra dla młodych ludzi, którzy potrafią się zaaklimatyzować i związać z nową rzeczywistością. Dla ludzi dorosłych jest nieszczęściem – wielokrotnie rozmawiałem z rodakami i słuchałem ich opowieści, więc wiem, co mówię.

Jakie kraje zwiedzane prywatnie lub przy okazji koncertów zrobiły na panu największe wrażenie?

Krzysztof Cugowski – Na pewno duże wrażenie zrobiły na mnie pierwsze wizyty w Kanadzie i Stanach. Fantastycznym krajem jest Australia, gdzie byłem już parokrotnie i za każdym razem jestem nim zachwycony. Jednak mimo że tyle jest pięknych miejsc, wiem, czym jest emigracja, i nikt by mnie nie namówił, żebym został poza ojczyzną na stałe, choćby nie wiem jak źle było mi w kraju. Jestem zdania, że nasze miejsce jest tam, gdzie się urodziliśmy. Oczywiście można wyjechać w trasę koncertową, na wakacje, ale na krótko, bo potem ciągnie człowieka do domu.

KRZYSZTOF CUGOWSKI

Mimo świetnej sprzedaży i sympatii fanów pod koniec lat 70. rozstał się pan z zespołem na kilka lat. Co skłoniło pana do takiej decyzji?

Krzysztof Cugowski – To było już tak dawno, że nawet nie bardzo pamiętam, jakie były powody. Młodość ma swoje prawa i podsuwa różne pomysły. Najważniejsze, że po latach nasze drogi znów się zeszły i nagraliśmy po przerwie wiele dobrych piosenek. Myślę, że krótkie rozstania dobrze robią obu stronom, które się rozchodzą – pozwalają nabrać dystansu, spojrzeć na sytuację z boku i zobaczyć, co było dobre, a co warto zmienić w dotychczasowym układzie.

Czy na co dzień pracuje pan w szczególny sposób nad swoim charakterystycznym wokalem?

Krzysztof Cugowski – Niespecjalnie. Mam podstawy, które są absolutnie niezbędne dla kogoś, kto zajmuje się muzyką. Kiedy dłuższy czas nie występuję, potrzebny jest mały trening, ale nie dbam szczególnie o wokal. Jestem dumny, że 30 lat temu rzuciłem palenie, co na pewno jest dobre dla głosu, a przy tym pomaga utrzymać w miarę dobrą kondycję fizyczną, a jak widomo, papierosy zdrowiu nie służą.

Miał pan okazję występować w bardzo różnych czasach. Który okres kariery wywołuje największy sentyment?

Krzysztof Cugowski – Z największym sentymentem wspominam początki na scenie, chyba dlatego że wszystkie rzeczy, które robi się po raz pierwszy, zapamiętuje się najlepiej i pierwsze występy z zespołem nie są tu wyjątkiem, mimo że czasy głębokiej komuny były takie, że nie warto ich wspominać i komentować. Kariera nigdy nie przebiega po równej linii, zawsze przypomina sinusoidę. Z pracą jest jak z życiem – raz jest z górki, innym razem pod górkę. Wzloty i upadki są wpisane w naszą codzienność, nie sposób uciec od tej różnorodności, ale to naturalne i tak ma być.

W czym tkwi fenomen Budki Suflera, która tyle dekad święci triumfy na polskiej scenie muzycznej?

Krzysztof Cugowski – Chyba nie ma na to prostej odpowiedzi. O popularności, pozytywnym odbiorze decyduje szereg elementów. Mało tego, w różnych dekadach repertuar Budki Suflera był skierowany do innego odbiorcy. Zaczynaliśmy jako ortodoksyjny rockowy zespół, grający z myślą o młodych słuchaczach. Z czasem repertuar ewoluował, rozszerzał się wachlarz odbiorców. W okresie piosenek „Takie tango” czy „Bal wszystkich świętych” nasze utwory nucili już wszyscy, od najmłodszych po starych. Poza repertuarem to właśnie ludzie są nie do przecenienia, bo to oni decydują o tym, czy jesteśmy słuchani. Dziś na koncertach są zarówno nasi fani z początków zespołu, jak i ci, którzy wielu starszych piosenek nie znają. To cieszy, że łączymy pokolenia.

Na pewno są piosenki, których za każdym razem domaga się publiczność, bez względu na wiek. Czy po latach na scenie takie prośby nie męczą?

Krzysztof Cugowski – Raczej nie, wszystko zależy od ludzi, bo to, kto jest na koncercie, determinuje to, co gramy na życzenie publiczności. Niektórzy życzą sobie usłyszeć stare przeboje, inni przeciwnie – liczą na najnowszy repertuar.

Jest pan wrażliwy na głosy krytyki?

Krzysztof Cugowski – Kiedy byłem młody, krytyka mocno mnie dotykała, zwłaszcza ta niesłuszna, z którą też trzeba się liczyć. W tej chwili nie ma to dla mnie aż takiego znaczenia. Oczywiście jak każdy wolę pochwały, ale negatywne opinie niczego już w moim przypadku nie zmieniają, bo mam swoje miejsce na polskiej scenie muzycznej.

Co zalicza pan do największych zalet wykonywanego zawodu i rockandrollowego życia?

Krzysztof Cugowski – Takie życie jest fajne dla młodych ludzi, którzy nie mają jeszcze obowiązków. Kiedy pojawia się rodzina, człowiek ma zobowiązania, to rock and roll zaczyna trochę uwierać. Na wszystko jest czas i miejsce, ale przy odpowiednim nastawieniu można zorganizować życie tak, żeby było miejsce na pracę, rodzinę, przyjemności. Jestem tego najlepszym przykładem – cały czas koncertuję, ale po występie wracam do domu, bo hotelowe rozrywki mam już za sobą. Z wiekiem człowiek łagodnieje i ma inne potrzeby. Już się wyszumiałem i dziś najbardziej marzę o spokoju.

Na jakim etapie kariery poczuł się pan gwiazdą?

Krzysztof Cugowski – Nigdy o tym nie myślałem. W okresie PRL-u w ogóle nie było o czym gadać, a teraz? Gdyby gwiazdorstwo w Polsce przedkładało się na ogromne pieniądze, może woda sodowa uderzyłaby mi do głowy, ale nie było takiego zagrożenia. W naszych realiach popularność, sława, zarobki mają wymiar umiarkowany, więc czuję się umiarkowaną gwiazdą na miarę czasów i rzeczywistości, w której żyję. Na temat branży muzycznej wiem chyba wszystko i trudno, żebym po 40 latach nie miał dystansu do swojej pracy.

W swojej karierze miał pan okazję wystąpić w duecie z innymi artystami. Czy któryś z takich występów miał dla pana szczególne znaczenie?

Krzysztof Cugowski – Każdy występ z innym artystą jest ciekawym doświadczeniem. Mam za sobą duety z wykonawcami polskimi i zagranicznymi, zarówno we własnym repertuarze, jak i w piosenkach innych wokalistów. Zawsze były to występy okazjonalne, jednorazowe, ale fajne i cenne artystycznie. Nigdy nie nagrałem płyty z duetami – kto wie, może to jeszcze przede mną?

Co skłoniło pana do wejścia na polityczną ścieżkę?

Krzysztof Cugowski – Człowiekowi zwykle się wydaje, że jak już osiągnął sukces zawodowy, to może warto coś zrobić pro publico bono. I właśnie na taki pomysł w pewnym momencie wpadłem. Nie żałuję, że wszedłem do polityki, ale też kiedy teraz patrzę na to, co się dzieje, nie żałuję, że już w tym nie uczestniczę. Cieszę się, że udało mi się pogodzić obowiązki artystyczne i te wynikające z pracy senatora. Miałem szczęście, że nigdy nie musiałem zawiesić działalności zawodowej, bo z reguły grywa się w weekendy, a posiedzenia senatu są na początku tygodnia, więc jedno drugiemu nie przeszkadzało. Jeśli spojrzeć na ten kilkuletni epizod jako element nadający życiu kolorytu, to na pewno było to ciekawe doświadczenie, pytanie tylko, czy potrzebne, bo poznałem politykę od kulis bardziej niż bym chciał.

Dziś polityka nadal jest dla pana pociągająca?

Krzysztof Cugowski – Tak, cały czas interesuję się tym, co dzieje się na scenie politycznej, śledzę bieżące wydarzenia.

I jakie refleksje wzbudzają u pana obserwowane zmiany?

Krzysztof Cugowski – Liczę, że zachodzące zmiany okażą się zmianami na dobre. Na razie obecna ekipa rządząca nie rozpoczęła na dobrą sprawę działań programowych, więc trzeba poczekać na efekty i oceny, aż zobaczymy, co przyniosą dla obywateli, ale jestem pełen optymizmu.

Co najczęściej pana pochłania, gdy akurat pan nie koncertuje i nie śledzi bieżących wydarzeń?

Krzysztof Cugowski – Bardzo lubię nic nie robić – to mi sprawia największą radość, niestety mało jest takich momentów, kiedy nie mam żadnych obowiązków i mogę się beztrosko oddać błogiemu lenistwu. Cierpię na nieustanny brak wolnego czasu.

Cieszy się pan, że synowie zarazili się muzyczną pasją i poszli w pańskie ślady?

Krzysztof Cugowski – Oczywiście, tym bardziej że są dobrymi wykonawcami, nie robią kariery dzięki nazwisku. Bardzo mnie raduje, że są kompetentnymi muzykami i że mamy okazję współpracować. Jestem dumny, że zaprosili mnie gościnnie do wspólnych występów, dzięki czemu mogę mieć z dziećmi bliski kontakt również na gruncie zawodowym. Nie ma nic przyjemniejszego.

Jakie ma pan dziś pragnienia i noworoczne postanowienia, zarówno na gruncie zawodowym, jak i prywatnym?

Krzysztof Cugowski – Noworocznych postanowień nie robię, zaś jeśli chodzi o pragnienia, mam tylko jedno: dożyć w zdrowiu sędziwych lat. Na niczym innym mi tak nie zależy.

Czuje się pan spełnionym i szczęśliwym człowiekiem?

Krzysztof Cugowski – Bez cienia wątpliwości.

Fot. Joanna Cugowska (3), Krzysztof Heike (1)

wywiad ukazał się w Magazynie VIP 1/2016

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
Anna Dymna
Anna Dymna to totalny majstersztyk polskiego kina i...
Grażyna Brodzińska
Wielbicielka prawdziwej włoskiej kawy, wiedeńskiego...
Wojciech Gąssowski
Jeśli ktoś chciałby wiedzieć, „Gdzie się podziały tamte...
Magdalena Schejbal
Przebojowa kobieta z charakterem, odważna w podejmow...
Dorota Kuźnicka
O sukcesie słyszy się dziś na każdym kroku i trudno powiedzi...