– Japonia zawsze była moim konikiem. Skończyłam japonistykę, wielokrotnie podróżowałam po Japonii, mam też rodzinne koneksje ze względu na małżeństwo z Japończykiem. Zainteresowanie krajem kwitnącej wiśni trwa u mnie od dawna. Kiedy córka w czasie studiów zaczęła pracować jako kelnerka, rzuciła pomysł otwarcia restauracji, który trafił na podatny grunt i cały czas chodził mi po głowie, aż postanowiłam wcielić go w życie.
Znalazłam wspólnika, który był kucharzem specjalizującym się w kuchni azjatyckiej, co było naturalnym wyborem. Prywatnie lubię gotować, ale wolę by moje pomysły realizowali profesjonaliści. Tak zaczęła się przygoda z gastronomią, która trwa już 4 lata.
– To zupełnie inny system pracy niż etat w biurze, ale mimo że nie jest łatwo i często bywa męcząco, to wreszcie mogę realizować swoją pasję. Wcześniej pracowałam w banku, w firmie deweloperskiej, a więc byłam przyzwyczajona do stałych godzin pracy. Przywykłam do tego, że od 17 mam czas dla siebie. Teraz praca przenosi się na czas wolny, właściwie jestem w pracy non stop.
– To prawda, mam dużą satysfakcję, że mogę spełniać się kreatywnie, ale kulisy pracy w gastronomii nie są tak kolorowe. Trzeba osobiście mieć wszystko pod kontrolą – od zamówień i faktur po chociażby ryż, który musi być odpowiednio ugotowany. Mam to szczęście, że zarówno córka, jak i syn, mają swój wkład w powstanie restauracji i wspierają mnie w pracy na sukces marki. Cieszę się, że mam w nich oparcie i w decydujących momentach mogę liczyć na rodzinę.
– Odpowiedź nie jest prosta, bo w ofercie nie można wymyślić cudów. Sushi to ryż, ryba i wodorosty w określonej postaci, więc dla kogoś, kto zna japońską kuchnię pobieżnie, wszędzie jest to samo. Jednak kiedy ma się rozeznanie i próbuje sushi w różnych miejscach, to łatwo rozpoznać inny styl, dodatki i co najważniejsze wyczuć lepszą jakość. Niektórych odstrasza cena sushi, ale trzeba pamiętać, że dobry produkt nie będzie tani. Ci, którzy znają sushi, potrafią docenić miejsce, w którym przykłada się wagę do jakości. Przez lata metodą prób i błędów znaleźliśmy rzetelnych dostawców i skompletowaliśmy zespół sprawdzonych pracowników, których nie muszę kontrolować.
– Tak. Jedynie projekt kuchni i zaplecza powierzyłam fachowcom, żeby spełniał wymogi techniczne. Cała resztę wymyśliłam sama. Inspirację czerpałam ze źródła – podczas podróży do Japonii podpatrywałam, co mi się podoba i co chciałabym wykorzystać w restauracji. Ponieważ lubię prace plastyczne, część elementów wystroju wykonałam sama. Zależało mi na wprowadzeniu do wystroju japońskich motywów, które widać we wnętrzu. Wierzę, że w przypadku tematycznej restauracji każdy detal ma znaczenie. Sushi podane na zwykłym białym talerzu i herbata w imbryku, jakich setki, nie smakowałyby tak samo.
– Nie wykluczam takiego rozwoju zdarzeń i niewątpliwie o tym myślę, ale na tę chwilę jeszcze nie czuję się gotowa na ten krok, bo to wymaga ogromnego zaangażowania i pochłania naprawdę dużo czasu.
– Ten okres nauczył mnie, by nie działać pochopnie – wspólników, kucharzy należy wybierać uważnie, bo to podstawa sukcesu w gastronomii. Zaufany personel, którego nie trzeba nieustannie kontrolować, to absolutny punkt wyjścia, by myśleć o kolejnych restauracjach.
Rozmawiała Małgorzata Szerfer-Niechaj
Dodaj komentarz