Black Hawk

Modernizacja komponentu śmigłowcowego po sąsiedzku

Opublikowano: 25 października 2016

Prowadzona aktualnie modernizacja polskich sił zbrojnych i związane z nią programy zakupu śmigłowca uniwersalnego oraz uderzeniowego od dłuższego już czasu są jednym z głównych i budzących emocje tematów w kraju. W oczekiwaniu na ostateczne decyzje przyjrzyjmy się, jak z podobnym zadaniem radzą sobie nasi najbliżsi sąsiedzi

Jacek Domański

Zarówno Republika Czeska, jak i Słowacja stanęły przed podobnym problemem, jaki został zauważony w naszym kraju, a dotyczącym potrzeby pilnej modernizacji użytkowanych przez siły zbrojne śmigłowców, pochodzących jeszcze z krajów byłego Związku Radzieckiego. Rosnące koszty eksploatacji, resursy maszyn, zbliżające się do kosztownej naprawy głównej, oraz ograniczenia dotyczące pozyskiwania części zamiennych to wspólne, występujące we wszystkich trzech krajach komplikacje, związane z eksploatacją aktualnie posiadanych śmigłowców, wymuszające ich jak najszybsze rozwiązanie.

Koniec „latającego czołgu”

Czeskie siły powietrzne aktualnie posiadają na stanie 17 śmigłowców bojowych Mi-24V/Mi-35, a także 35 śmigłowców wielozadaniowych Mi-8, Mi-17/Mi-171Sz oraz W-3A Sokół. Większość z nich trafiła do nich drogą rozliczeń międzynarodowych, przede wszystkim w ramach spłaty rosyjskiego długu, który był pozostałością rozliczeń gospodarczych z czasów byłego Związku Radzieckiego.

W ten sposób w latach 2003–2006 dostarczone zostały śmigłowce Mi-24V/Mi-35 oraz 16 sztuk śmigłowców Mi-171Sz. Droga polskich W-3A Sokół do czeskich sił powietrznych była o wiele bardziej skomplikowana, a zaczęła się w 1993 r. wraz z rozpadem Czechosłowacji. Jednym z jego następstw była konieczność podziału wyposażenia sił zbrojnych pomiędzy Republikę Czeską i Słowację.

W lotnictwie tej pierwszej pozostała połowa z ówcześnie posiadanych samolotów myśliwskich MiG-29 (dziewięć MiG-29A oraz jeden MiG-29UB), które jednak wkrótce uznano za zbyt drogie w eksploatacji i wycofano ze służby. Polskie zainteresowanie tym tematem doprowadziło ostatecznie w 1996 r. do wymiany wszystkich posiadanych myśliwców za 11 nowych śmigłowców PZL W-3A Sokół.

Pomimo tego, że wszystkie wprowadzane do służby w czeskich siłach powietrznych śmigłowce były poddawane modyfikacjom i częściowej modernizacji, to wraz z przystąpieniem tego kraju do Paktu Północnoatlantyckiego użytkowanie dużej ilości maszyn radzieckiego pochodzenia zaczęło budzić silne kontrowersje i niejednokrotnie było przedmiotem dyskusji w kręgach odpowiedzialnych za obronność.

Opublikowana w roku 2011 „Biała księga” czeskiego Ministerstwa Obrony rekomendowała jak najszybsze wycofanie Mi-24V/Mi-35 z sił powietrznych i zastąpienie go konstrukcją z kraju należącego do NATO. Informacje o wycofywaniu śmigłowców bojowych pojawiały się od tamtej pory wielokrotnie, jednakże nazywane często „latającym czołgiem” Mi-24V/Mi-35 pozostają w czynnej służbie do dziś.

Wszystko wskazuje jednak na to, że tym razem decyzja o wycofaniu Mi-24V/Mi-35 jest już nieodwołalna i zostanie wykonana w ciągu kilku najbliższych lat. We wprowadzanym aktualnie programie modernizacyjnym czeskich sił zbrojnych zakup nowych śmigłowców jest bowiem jedną z priorytetowych pozycji. O ile wybór konkretnego typu nie jest jeszcze przesądzony, wiadomo już, że nie będą to śmigłowce uderzeniowe.

Według informacji prasowych, jakie pochodzą z Ministerstwa Obrony i sił zbrojnych, zakupiony zostanie nowoczesny wielozadaniowy śmigłowiec, umożliwiający wykonywanie szerokiego spektrum zadań we wszystkich warunkach pogodowych. Utrzymanie komponentu wyspecjalizowanych śmigłowców uderzeniowych zostało uznane zarówno za zbyt drogie, jak i zbyteczne.

Jeden, ale wielozadaniowy

W ten sposób kilkuletnia dyskusja o przyszłości czeskich śmigłowców wojskowych wydaje się być definitywnie zakończona. Po okresie spekulacji oraz pojawiających się, sprzecznych ze sobą informacji co do planowanej struktury śmigłowcowego komponentu czeskich sił powietrznych zakup nowych maszyn znajduje się obecnie w fazie analityczno-koncepcyjnej. W lipcu bieżącego roku zaakceptowano program rozwoju sił powietrznych, we wrześniu Ministerstwo Finansów ma wyrazić zgodę na finansowanie zakupu, a końcowe wnioski mają być przedstawione rządowi.

„Do końca listopada chcemy wiedzieć, ile i jakich śmigłowców zakupimy oraz jak będzie przebiegać procedura zakupu” – brzmi opublikowana w czeskiej prasie deklaracja Ministerstwa Obrony. Najpóźniej w połowie 2017 r. ma zostać wybrany producent i model śmigłowca, pierwsza maszyna powinna być dostarczona nie później niż w 2019 r., a główne dostawy mają nastąpić w roku 2020.

Ministerstwo Obrony przedstawiło już ogólne, dotyczące programu założenia. Śmigłowiec będzie pochodził z kraju należącego do NATO, ma to być maszyna zdolna do przewozu 6–10 osób oraz uzbrojenia, a przy wyborze oferty decydujące będą przede wszystkim spełnienie wymagań technicznych oraz proponowana cena. Według ostatnich informacji czeski rząd chce przeznaczyć na zakup śmigłowców kwotę 8,6 mld koron (około 1,4 mld zł), a pozyskanych ma zostać 12 śmigłowców wielozadaniowych. Zarówno kwota, jak i ilość nie są jeszcze definitywne, zakładana jest bowiem możliwość zwiększenia przeznaczonych na ten cel.

W przypadku zakupu 12 nowych maszyn zastąpią one w całości posiadane obecnie śmigłowce Mi-24V/Mi-35, jednakże ze względu na zupełnie odmienną konstrukcję i przeznaczenie nie będzie to bezpośredni następca „latającego czołgu”. Zakup ma bowiem na celu nie tylko zwiększenie potencjału obronnego czeskiej armii, lecz także umożliwienie wypełniania obowiązków i zadań, jakie na Republikę Czeska nakłada członkostwo w NATO. W przypadku gdyby udało się zwiększyć liczbę nowo zakupionych śmigłowców, zastąpić one mają także część z użytkowanych W-3A Sokół, natomiast śmigłowce Mi-17/Mi-171Sz pozostaną w dalszym użyciu.

Negocjacje jedynie z rządem

O ile kwestia samej procedury, dotyczącej wyboru nowego śmigłowca dla sił powietrznych, jest jeszcze częściowo otwarta, to jest już przesądzone, że wybór zostanie dokonany jedynie spośród producentów wybranych przez stronę czeską do uczestnictwa w konkursie ofert. Tamtejsze Ministerstwo Obrony chce także, aby negocjacje warunków zakupu były przeprowadzone pomiędzy Republiką Czeską a rządem kraju, w którym znajdować się będzie siedziba producenta wybranego modelu.

Forma umowy międzypaństwowej ma zapewnić stronie czeskiej płynną realizację kontraktu, którego gwarantem byłby rząd kraju producenta. Taka forma kontroli została uznana za niezbędną nie tylko ze względu na niewielką liczbę zamówionych maszyn, lecz także na podstawie wcześniejszych doświadczeń we współpracy z wielkimi koncernami.

Pod koniec 2015 r. czeskie Ministerstwo Obrony złożyło już zapytanie ofertowe do czterech producentów i to zapewne spośród nich zostanie wybrany nowy śmigłowiec sił powietrznych. O zamówienie ubiegać się będą Bell (UH-1Y Venom), Sikorsky Aircraft Corporation (śmigłowiec z rodziny Black Hawk), Airbus Helicopters (H145M lub AS565 Panter) oraz AgustaWestland (AW139). Jako ciekawostkę można przytoczyć nieoficjalną informację, która pojawiła się w czeskiej prasie z początkiem 2016 r., a dotyczącą oferty przesłanej – poza powyższą procedurą – przez amerykański US Marine Corps.

Stronie czeskiej zostało zaproponowanych 12 nowych, pochodzących z rezerw firmy śmigłowców UH-1Y Venom wraz z wyszkoleniem załóg i obsługi oraz pakietem części zamiennych. Jednakże oferowana za powyższy zestaw końcowa cena dla czeskiego użytkownika przekroczyłaby kwotę 15 mld koron, czyli byłaby prawie dwukrotnie wyższa niż założony budżet.

Spór, który opóźni dostawy?

Wybór nowego śmigłowca dla czeskich sił powietrznych odbywa się w cieniu żywiołowej dyskusji, która urasta powoli do rangi konfliktu, dotyczącej organizacji Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (LZS). Aktualnie obszar Republiki Czeskiej podzielony jest na dziesięć okręgów, w których lotniczą służbę ratunkową zapewniają, bądź cywilni operatorzy (osiem okręgów) bądź wojsko i policja (dwa okręgi).

Według czeskiego wicepremiera i ministra finansów Andreja Babiša działalność Lotniczego Pogotowia Ratunkowego powinna być w całości wykonywana siłami tych drugich, do czego też mają zmierzać aktualnie wprowadzane zmiany w systemie LZS. Projekt ministra finansów jest w Czechach silnie krytykowany przede wszystkim przez osoby związane z LZS oraz z lotnictwem i posiadające doświadczenie w organizacji Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Przeciwko niemu wysuwane są zarówno argumenty finansowe (koszt lotniczej służby ratunkowej, zapewnianej przez operatora cywilnego, jest znacznie niższy), prawne (niespełnianie przez śmigłowce wojskowe norm europejskich dotyczących LZS) i organizacyjne (brak w siłach powietrznych dostatecznej ilości wyszkolonego personelu, w tym pilotów, oraz zbyt mała liczba śmigłowców). Mimo to wydaje się, że minister Babiš zamierza realizować swój pomysł, nie bacząc na głosy krytyki – aktualnym operatorom LZS wypowiedziano już umowy oraz ogłoszone nowe przetargi na zapewnienie służb ratowniczych w sześciu okręgach od 2017 r. W pozostałych czterech służby LZS mają zapewniać policja i wojsko.

Spór o lotniczą służbę ratunkową może mieć też znaczący wpływ na zakup śmigłowca dla czeskich sił powietrznych – ze względu na ograniczenie kosztów eksploatacji preferowane jest bowiem dążenie do ograniczenia typów i rodzajów używanych maszyn poprzez skoncentrowanie się na śmigłowcu w pełni wielozadaniowym, który jednocześnie będzie mógł spełniać zadania bojowe i ratownicze w ramach LZS. Może to zarówno wpłynąć na ilość zakupionych śmigłowców, terminy dostaw, jak i ograniczyć możliwość wyboru, ponieważ brak cywilnej wersji ratowniczej automatycznie wykluczyłby niektórych producentów.

Długo oczekiwany koniec stagnacji

O ile realizowany przez czeskie Ministerstwo Obrony zakup nowych śmigłowców wielozadaniowych cieszy się umiarkowanym zainteresowaniem mediów i opinii publicznej, i to pomimo tego, że jest to trzeci co do wielkości kontrakt w historii tamtejszych sił zbrojnych, to zakupienie przez rząd Słowacji dziewięciu śmigłowców Sikorsky UH-60 Black Hawk nie tylko spowodowało u drugiego z naszych południowych sąsiadów medialną burzą, lecz także wyzwoliło wiele negatywnych emocji.

Słowackie siły zbrojne przez wiele lat od rozpadu Czechosłowacji i powstania samodzielnego państwa słowackiego znajdowały się na marginesie zainteresowania ekip rządowych. Zmniejszający się stopniowo budżet Ministerstwa Obrony – balansujący w okolicach zaledwie 1 proc. PKB – umożliwiał jedynie modernizację i wymianę wyposażenia nieznacznej części sił zbrojnych, tej, która bezpośrednio pełniła zadania, jakie wynikają z członkostwa w Pakcie Północnoatlantyckim.

Ograniczenie budżetu obronnego wynikało m.in. z konieczności zapewnienia funduszy na pojawiające się co jakiś czas nowe projekty socjalne, skierowane głównie na pozyskanie przychylności wyborców (chociażby umożliwienie bezpłatnych – czyli opłacanych przez państwo – przejazdów pociągami dla emerytów i studentów), wymagały znacznych oszczędności w innych dziedzinach, np. w budżecie Ministerstwa Obrony. Skutkiem tego w słowackich siłach powietrznych nadal służą otrzymane po podziale czechosłowackiego lotnictwa myśliwce MiG-29, szkolne L-39 Albatros czy śmigłowce Mi-17.

Z początkiem roku 2016 wycofano ze służby ostatni samolot transportowy An-26. Dopiero w świetle najnowszej sytuacji międzynarodowej i pojawiających się nowych zagrożeń w postaci kryzysu migracyjnego oraz ataków terrorystycznych dały się zauważyć pierwsze działania, zmierzające do wyciągnięcia słowackich sił zbrojnych z długoletniego marazmu. Poczyniono pierwsze kroki, zmierzające do modernizacji lotnictwa poprzez zakup dwóch samolotów transportowych C-27J Spartan oraz śmigłowców UH-60 Black Hawk, coraz bardziej prawdopodobny jest również zakup lub wynajem szwedzkich Gripenów.

Czarny Jastrząb dla Słowacji

Stan słowackiego lotnictwa musiał wzbudzić znaczne zaniepokojenie także wśród sojuszników w NATO, gdyż rozmowy dotyczące zakupu Czarnych Jastrzębi przebiegały w dość ekspresowym tempie. Zgodnie z oficjalnymi informacjami, przedstawionymi przez amerykańską Defense Security Cooperation Agency, sprzedaż śmigłowców UH-60 potraktowano jako wzmocnienie bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych poprzez zwiększenie potencjału obronnego sojusznika, będącego członkiem Paktu Północnoatlantyckiego.

Podobnie jak w przypadku Republiki Czeskiej i tu zakupu dokonano bez otwartego przetargu, nie ogłoszono nawet konkursu ofert. Wszystko odbyło się na poziomie międzyrządowych negocjacji, a samego zakupu dokonano podczas oficjalnej wizyty przedstawicieli Ministerstwa Obrony Stanów Zjednoczonych na Słowacji. Należy tu zwrócić uwagę na fakt, że zakupione przez Słowację śmigłowce Black Hawk zostaną przekazane w konfiguracji, jaka jest dostarczana według amerykańskich zamówień rządowych, uzupełnionej o dodatkowe wyposażenie, wymagane przez stronę słowacką.

Konfiguracja ta rożni się znacząco od zaoferowanej w polskim przetargu wersji S-70i, dodatkowo amerykańskie agencje rządowe zagwarantowały, że cena słowackiego śmigłowca – przy relatywnie małym zamówieniu jedynie dziewięciu sztuk – nie będzie się różnić od ceny oferowanej dla Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych.

Amerykańska oferta współpracy wojskowej nie ograniczyła się jedynie do sprzedaży śmigłowców. W najbliższej przyszłości planowane są kolejne zakupy z wykorzystaniem programu FMS, a dodatkowo stronie słowackiej zaoferowane zostało utworzenie centrum szkoleniowego dla załóg i obsługi Black Hawka, wyposażonego w symulator UH-60.

Również i częściowa obsługa techniczna nowych śmigłowców miałaby przebiegać w warsztatach lotniczych w Trenczynie. W ten sposób Słowacja stałaby się regionalnym centrum szkoleniowym i obsługowym dla maszyn z rodziny Black Hawk, umożliwiającym szkolenie na symulatorze śmigłowca pilotom nie tylko ze Słowacji, lecz także ze Szwecji czy Austrii (aktualnie korzystających z symulatora w USA).

Dostawy słowackich UH-60 mają rozpocząć się jeszcze w tym roku, wszystkie maszyny zobowiązano się dostarczyć do końca 2019 r., zdolność operacyjną mają one osiągnąć w roku 2020. Kwota 261 mln dol, obejmująca śmigłowce, szkolenie załóg oraz serwis, będzie spłacana w ratach do roku 2024, przy czym w bieżącym roku przewidziana jest spłata aż jednej trzeciej całej sumy.

Jastrząb koniem trojańskim?

Zakup śmigłowców oraz plany budowy centrum szkoleniowego wzbudziły wiele kontrowersji wśród części słowackiej opinii publicznej. Należy tu wspomnieć, że Słowacja jest jednym z krajów, w społeczeństwie których występuje aktywna i dość liczna grupa osób sympatyzujących z Rosją i otwarcie przejawiających swoje antyamerykańskie oraz antynatowskie nastawienie.

Wkrótce po ogłoszeniu pierwszych informacji, dotyczących planowanego zakupu UH-60, przez słowackie media przetoczyła się fala krytycznych publikacji, która dotyczyła zarówno samego zakupu, jak i związanej z nim współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Autorzy opracowań, zwłaszcza tych publikowanych za pośrednictwem Internetu, nie przebierali w słowach i w argumentach przeciwko wprowadzeniu Black Hawka na wyposażenie słowackich sił powietrznych.

Nie brakło i takich publikacji, które swą niską wartość merytoryczną rekompensowały poprzez populistycznie sformułowane argumenty, dramatycznie i autorytatywnie wykazujące, że z zakupem amerykańskich maszyn wiążą się jedynie zagrożenia, a brak jest jakichkolwiek korzyści. „Cios w niezależność Słowacji”, „Amerykański koń trojański”, „Słowacja zaplątana w sieci amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego” – brzmiały nagłówki artykułów, w których krytykowano zakup Black Hawka.

Podnoszone było też fikcyjne zagrożenie bezpieczeństwa, wynikające z budowy centrum szkoleniowego w Preszowie oraz ewentualnej obecności tam żołnierzy sił NATO. Kwestionowana była cena oferowanych śmigłowców i towarzyszącego im dodatkowego wyposażenia, autorzy dopatrywali się też ukrycia rzeczywistych kosztów zakupu przed opinią publiczną.

Jest jednak oczywiste, że dla słowackich sił powietrznych nie istnieje obecnie inne rozwiązanie, poza zakupem nowego wyposażenia, przede wszystkim samolotów i śmigłowców. Tym bardziej, że nie jest to problem nowy – już przed około dziesięcioma laty pojawiały się pytania, dotyczące przyszłości słowackiego lotnictwa, jednak jego rozwiązanie wielokrotnie przesuwano na bliżej nieokreśloną przyszłość.

Należy jednak nadmienić, że pojawiająca się wielokrotnie w słowackich mediach propozycja rozwiązania obecnego kryzysu sprzętowego w siłach powietrznych poprzez głęboką modernizację posiadanych maszyn lub zakupy sprzętu pochodzącego z Rosji bądź krajów byłego Związku Radzieckiego jest w świetle przynależności Słowacji do NATO i uczestnictwa w międzynarodowych misjach czy programach najgorszym z możliwych rozwiązań.

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
Tomasz Trojanowski
Doświadczenie zdobyliśmy w boju, głównie dzięki wspó...
polskie siły powietrzne
Siły powietrzne odgrywają jedną z ważniejszych ról w...
Polska armia w NATO
W tym roku mija 20 lat od przystąpienia Polski, Czech i Węgi...
Mig-29
W bieżącym roku przypada 30. rocznica wprowadzenia do uzbroj...
Źle rozumiane cywilne zwierzchnictwo nad Siłami Zbrojnymi do...