Polskie Lobby Przemysłowe

Czas przyspieszyć z zakupem uzbrojenia

Opublikowano: 21 września 2016

W obecnej sytuacji geopolitycznej, po tym, co stało się na Ukrainie, zaistniała potrzeba szybszej realizacji planów rozwojowych i zakupu uzbrojenia. Z natury rzeczy realizacja wojskowych programów rozwojowych i zbrojeniowych jest bardzo skomplikowana w sensie proceduralnym – mówi prof. Paweł Soroka, koordynator Polskiego Lobby Przemysłowego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego

Polskie Lobby Przemysłowe, Stowarzyszenie Euro-Atlantyckie i środowisko miesięcznika „Raport WTO” to inicjatorzy powstania Urzędu ds. Uzbrojenia. Co przemawia za tą ideą?

Paweł Soroka

Paweł Soroka

– Rzeczywiście, środowisko miesięcznika „Raport WTO” i Stowarzyszenie Euro-Atlantyckie, obok Polskiego Lobby Przemysłowego, od pewnego czasu lansuje tę ideę. Jako to ostatnie niedawno opracowaliśmy szczegółową koncepcję urzędu, który nazwaliśmy Urzędem ds. Uzbrojenia, Nauki i Technologii Obronnych, i przekazaliśmy ją najwyższym decydentom w naszym państwie, w tym ministrowi obrony narodowej. Wiele jest czynników, które przemawiają za tą ideą, wymienię tylko najważniejsze.

Uważamy, że powołanie takiego urzędu może w dłuższym okresie czasu przyczynić się do umocnienia potencjału militarnego Polski, ponieważ jego działalność zoptymalizuje, ujednolici i udoskonali procedury wyboru i zakupu uzbrojenia oraz sprzętu wojskowego dla Sił Zbrojnych RP, a także będzie wpływała na inicjowanie i nadzorowanie prac badawczo-rozwojowych, które mają na celu zaprojektowanie nowych systemów uzbrojenia. To wszystko wynika z zadań urzędu, które zawarliśmy w swojej koncepcji. Z założenia jego pracownicy będą bowiem nadzorować także remonty i modernizację uzbrojenia i sprzętu, które znajdują się na wyposażeniu armii, w pełnym cyklu: od zaprojektowania do utylizacji.

W najbliższym czasie polski rząd ma wydać bardzo duże kwoty na zakup nowego uzbrojenia i modernizację już posiadanego – mówi się o kwocie ponad 100 mld zł. Należy dołożyć wszelkich starań, aby te pieniądze zostały spożytkowane jak najlepiej. Stanie się tak, kiedy decyzje w tej sprawie będą podejmowane przez jedną komórkę organizacyjną, bo w tej chwili są one rozproszone między poszczególne ministerstwa, oraz kiedy zlikwidujemy dublowanie się niektórych decyzji, np. zlecanie przez kilka podmiotów tych samych prac badawczo-rozwojowych różnym uczelniom i instytutom.

Nie możemy zapominać też o czynniku czasu. Otóż w obecnej sytuacji geopolitycznej, po tym, co stało się na Ukrainie, a także uwzględniając to, co się dzieje na Bliskim Wschodzie w związku z Państwem Islamskim, zaistniała potrzeba szybszej realizacji prac badawczo-rozwojowych i zakupów uzbrojenia. Z natury rzeczy wojskowe programy rozwojowe i decyzje dotyczące wyboru i zakupu nowego uzbrojenia są bardzo skomplikowane w zakresie proceduralnym. Uważamy, że dzięki Urzędowi ds. Uzbrojenia, Nauki i Technologii Obronnych można by te procedury ujednolicić i znacznie przyspieszyć decyzje. W tej chwili każdy ośrodek, wpływający na proces podejmowania decyzji, kieruje się swoimi procedurami, siłą rzeczy jeden odpowiedzialny za wszystko podmiot kierować się będzie ujednoliconą procedurą, więc wszystko będzie realizowane szybciej.

Na koniec warto jeszcze wspomnieć o aspekcie międzynarodowym działalności UUNiTO. Niektóre rodzaje uzbrojenia, np. okręty podwodne czy istotne elementy systemu obrony powietrznej, np. rakiety średniego i krótkiego zasięgu, Polska będzie musiała pozyskać za granicą, bo nie jest w stanie sama ich produkować. Kilka lat temu udało nam się pozyskać samoloty F-16, w przypadku których wynikające z offsetu korzyści nie były zadowalające. Musimy zrobić wszystko, aby podobna sytuacja się nie powtórzyła, dlatego też – zgodnie z naszą koncepcją – UUNiTO powinien się także zajmować kwestiami offsetu. Wymienione przeze mnie systemy uzbrojenia są bardzo drogie, musimy więc zrobić wszystko, aby lwia część wydanych pieniędzy została w Polsce czy to w formie transferu technologii, czy offsetu lub polonizacji niektórych ich części i komponentów, tak jak to stało się z Kołowym Transporterem Opancerzonym „Rosomak”.

Jedną z kompetencji urzędu miałby być wspomniany już zakup uzbrojenia i sprzętu. Tego typu przedsięwzięcia są długofalowe, a problem w tym, że kiedy w Polsce po wyborach do władzy dochodzi nowe ugrupowanie, niemalże jednym ruchem przekreśla wszystko, czego dokonali lub próbowali dokonać poprzednicy. Czy w związku z tym urząd rzeczywiście byłby w stanie spełniać swoje zadania, skoro i tak zależałby od widzimisię polityków?

– Poruszyła pani bardzo istotny problem, bo rzeczywiście choćby obecna władza dokonuje przeglądu dotychczasowych programów modernizacyjnych, dlatego też nie podjęto jeszcze nowych decyzji, jeśli chodzi o najważniejsze z nich. Uważam, że oczywiście należy weryfikować programy poprzedników, ale głównie pod kątem zmienionej sytuacji geopolitycznej i możliwości ekonomicznych kraju. Jeśli uległy one przeobrażeniu, na pewno trzeba zmienić priorytety. Natomiast generalnie należy dążyć do ciągłości, bo realizacja podjętych w tej dziedzinie decyzji jest długofalowa i wymaga strategicznego podejścia.

Pytanie, czy proponowany urząd temu właśnie będzie sprzyjał. Tak, ale pod warunkiem, że nie będzie upartyjniony, a ludzie w nim zatrudnieni będą fachowcami z najwyższej półki. Nadzór nad nim będzie oczywiście należał do ministra, ale postulujemy, aby tworzyli go specjaliści i eksperci w swoich dziedzinach, w tym będący w dzisiejszych rozproszonych strukturach, ale scaleni w jeden urząd. Sugerujemy także utworzenie przy urzędzie biura eksperckiego, które w swoich kompetencjach miałoby bieżącą analizę sytuacji geopolitycznej i występujących zagrożeń oraz wyzwań – to one wpływałyby na ostateczne decyzje w sprawie zakupu sprzętu i podjęcia konkretnych prac badawczo-rozwojowych.

Koncepcję utworzenia Urzędu ds. Uzbrojenia, Nauki i Technologii Obronnych przesłaliście państwo na początku lipca do najważniejszych osób w państwie. Na oficjalne stanowisko jest jeszcze pewnie za wcześnie, ale może macie państwo jakiś przecieki co do ich opinii?

– Jestem po rozmowie z przewodniczącym Sejmowej Komisji Obrony Narodowej posłem Michałem Jachem, który poparł naszą koncepcję po zapoznaniu się z nią i obiecał zwołać jesienią posiedzenie komisji, poświęcone potrzebie i uwarunkowaniom związanym z powołaniem takiego urzędu. Miałem też okazję rozmawiać z ministrem obrony narodowej Antonim Macierewiczem, który potwierdził otrzymanie prezentacji naszej koncepcji urzędu. Będziemy oczywiście zabiegać o spotkanie z nim, żeby go do tej koncepcji przekonać, o co prosiłem również Posła Jacha. Trudno mi w tej chwili powiedzieć, jak zareagują inne organy władzy, łącznie z wojskowymi. Z doświadczenia wiem, że na nasze postulaty odpowiadają różnie – czasem bardziej konkretnie, czasem mniej, pozostaje mieć nadzieję, że tym razem będzie to ten pierwszy sposób.

Warto wspomnieć, że naszą koncepcję poparły niektóre organizacje pozarządowe, m.in. Związek Zawodowy Pracowników „Przemysł Specjalny” i Związek Zawodowy Sektora Obronnego – uważam, że nie można tego zlekceważyć. Widać więc, że szukamy społecznego poparcia dla tego projektu.

Przyjęty przez rząd Platformy Obywatelskiej plan modernizacji armii od kilku miesięcy ulega zmianom, a w zasadzie powstaje od nowa. Na niedawnym posiedzeniu sejmowej komisji obrony sekretarz stanu w MON Bartosz Kownacki zapowiedział, że w opracowywanej właśnie koncepcji modernizacyjnej główny nacisk będzie położony na obronę powietrzną, marynarkę wojenną, cyberbezpieczeństwo, wojska pancerne i zmechanizowane oraz obronę terytorialną. Jak pan ocenia ten kierunek rozwoju Sił Zbrojnych RP?

– Zgadzam się z tymi priorytetami. Zacznę od obrony terytorialnej, której nie było w poprzednim programie, ale przebieg ostatnich konfliktów, w tym tego ukraińskiego, pokazuje, że takie państwo jak Polska, oprócz wojsk operacyjnych, powinno mieć też współdziałające z nimi odpowiednie siły obrony terytorialnej. To tak naprawdę powrót do przeszłości, bo takowe formacje były, ale praktycznie zostały zlikwidowane podczas profesjonalizacji naszej armii, rozpoczętej przez ministra Bogdana Klicha.

Jeśli chodzi o obronę powietrzną, to oczywiście należy zgodzić się z inwestowaniem w nią, bo wszystkie duże konflikty od drugiej połowy XX w. zaczynały się właśnie od uderzenia z powietrza. W ten sposób przeciwnik dążył do zniszczenia newralgicznych i infrastrukturalnych ośrodków kierowania państwem oraz obiektów wojskowych – zarówno stacjonarnych, jak i mobilnych. Dlatego właśnie obrona powietrzna jest taka ważna, tym bardziej, że w tej chwili rozszerzyła się ona o obronę przeciwrakietową i potrzebę zestrzeliwania dronów, więc nie ulega wątpliwości, że powinna być ona wysoko w hierarchii. Poza tym nasza obrona powietrzna, zwłaszcza jeśli chodzi o wyposażenie w rakiety przeciwlotnicze średniego zasięgu, jest w bardzo złym stanie – wystarczy powiedzieć, że nie tak dawno istniały cztery brygady rakietowej obrony powietrznej, teraz – po wycofaniu starych zestawów poradzieckich – została tylko jedna z nich!

Racjonalnie oceniając, sytuacja sił powietrznych nie jest zła.

– Rzeczywiście tak jest, bo są one w ostatnich latach znacznym beneficjentem środków przeznaczonych na modernizację armii. Pozyskano samoloty F-16, kilkanaście samolotów transportowych CASA i kilka Herkulesów, choć bardzo starych, bo 30-letnich, zmodernizowane zostały myśliwce Mig-29 – wszystko to pokazuje, że z naszym lotnictwem nie jest źle, co jednak nie znaczy, że nie ma problemów. Kończy się użytkowanie samolotów wsparcia pola walki Su-22, pytanie, co powinno pojawić się w ich miejsce. Na tę chwilę sprawnych samolotów bojowych mamy ok. 80–90, przy naszym położeniu geograficznym powinno ich być dużo więcej, i tę sytuację należy zmienić.

Czkawką zaczynają się nam też odbijać programy „Narew” i „Wisła”, wciąż będące w powijakach, choć tak bardzo potrzebne.

– W realizacji tych programów faktycznie są opóźnienia, bo brak jest ostatecznych decyzji. Poprzedni rząd wstępnie wybrał system produkowany przez amerykańską firmę Raytheon Company, ale do tej pory nie podpisano w tej sprawie żadnej umowy. Obecny rząd również jeszcze nie rozwiązał tego problemu, choć wiem, że toczą się w tej sprawie zaawansowane rozmowy. Być może hamulcem jest fakt, że procedury zakupu tego systemu są bardzo skomplikowane, a poza tym ponownie analizowane są inne oferty, wyeliminowane przez poprzedni rząd. Wszystko trzeba umiejętnie przeprowadzić, bo jest to bardzo drogi sprzęt – najdroższy ze wszystkiego, co ma w planach zakupowych polska armia. Z drugiej strony, może on przynieść bardzo dużą korzyść polskiemu przemysłowi, bo systemy tego typu to najnowsze technologie, jeśli więc udałoby się je kupić, negocjując do tego umowę w taki sposób, że będziemy mieli zapewniony i offset, i transfer technologii, byłoby to z korzyścią nie tylko dla przemysłu obronnego, lecz – zważywszy na podwójne zastosowanie niektórych technologii – także dla całej gospodarki.

A co z marynarką wojenną?

– Tak się składa, że dużo na ten temat wiem, bo jestem współinicjatorem powstania i członkiem Rady Budowy Okrętów. Moim zdaniem, jak najbardziej należy w nią inwestować, bo – po pierwsze – jest to najbardziej zaniedbany rodzaj sił zbrojnych, a – po drugie – to właśnie na niego wydawano najmniej środków w ramach dotychczasowej modernizacji. Wystarczy powiedzieć, że w zasadzie żaden nowy okręt nie został nabyty po 1989 r., poza tym, że wprowadziliśmy do służby kilka kutrów rakietowych, które dostaliśmy w spadku po NRD, a ponadto marynarka wojenna RP pozyskała nie odebrany przez ZSRR okręt wsparcia logistycznego Kontradmirał Xawery Czernicki, ostatnio przebudowany do roli okrętu dowodzenia siłami obrony przeciwminowej. Nowych okrętów nie ma, natomiast cały czas schodzą z uzbrojenia jednostki, które wprowadzono tak w okresie PRL-u, notabene większość z nich powstała w polskich stoczniach.

Są jednak tacy, którzy zastanawiają się, po co Polsce silna marynarka wojenna. Swego czasu na spotkaniu w Stowarzyszeniu Euro-Atlantyckim prezydent Bronisław Komorowski stwierdził, iż wystarczą nam jedynie jednostki do obrony samego wybrzeża, zaś pytanie: „Po co nam Marynarka Wojenna?” zadał były minister finansów Jacek Rostowski. Otóż dziś Polska ma znacznie dłuższe wybrzeże niż w 1939 r., poza tym musimy współdziałać z zespołami okrętów NATO i brać udział w międzynarodowych misjach. Do tego doszła jeszcze kwestia bezpieczeństwa energetycznego – gazowce, które będą dopływały do Gazoportu w Świnoujściu, powinny mieć eskortę okrętów wojennych, niektóre statki handlowe również. Jak więc widać, Marynarka Wojenna dzisiaj to nie tylko ochrona wybrzeża, lecz także wiele innych zadań.

Kończąc temat, zasygnalizuję tylko, że Biuro Bezpieczeństwa Narodowego przygotowuje we współpracy z Akademią Marynarki Wojennej i Radą Budowy Okrętów doktrynę bezpieczeństwa morskiego, w której w końcu będą m.in. zdefiniowane zadania Marynarki Wojennej RP i określone jej miejsce w systemie obronnym państwa. Uważam, że za tym powinny pójść decyzje dotyczące modernizacji tej części polskiej armii, aby przeznaczone na nią pieniądze – a jeden okręt wojenny kosztuje setki milionów złotych – były wydane w racjonalny i optymalny sposób.

Podsumujmy jeszcze krótko plan inwestowania w cyberbezpieczeństwo oraz wojska pancerne i zmechanizowane.

– Jeśli chodzi o to pierwsze, to nie ulega wątpliwości, że rośnie rola cybernetycznych zagrożeń. Systemy obrony państwa czy jego krytyczna infrastruktura funkcjonują w oparciu o sieci komputerowe i Internet – cyberatakiem można je szybko zakłócić albo unieszkodliwić. Znaczenie tej dziedziny będzie rosło i powinna ona być w ścisłej czołówce priorytetów.

Bardziej złożony jest natomiast problem wojsk pancernych, bo wcześniej były one niedoceniane – stawiano tylko na kołowe transportery opancerzone, czyli Rosomaki, natomiast zaniedbano modernizację sił pancernych. Podjęto kontrowersyjną decyzję pozyskania Leopardów, czyli starych czołgów, które nabyliśmy od Niemców i których oni chcieli się po prostu pozbyć. One oczywiście na najbliższe lata wzmocniły siły pancerne, ale nie jest to sprzęt przyszłościowy, nie mówiąc już o tym, że nie wynegocjowano odpowiedniego udziału polskiego przemysłu w serwisie i remontach tych pojazdów. Przed laty pojawił się co prawda pomysł budowy razem ze Szwedami czołgu nowej generacji – było to za czasów Polskiego Holdingu Obronnego, ale ostatecznej decyzji w tej sprawie nie podjęto. Stoję na stanowisku, że Polska powinna mieć silne i nowoczesne wojska pancerne i zmechanizowane, bo naszym potencjalnym przeciwnikiem może być Rosja, w sprawach militarnych współpracująca z Białorusią, a państwa te mają bardzo silnie rozbudowaną tę część armii.

Stoicie państwo na stanowisku, że „najważniejszym zadaniem w przemyśle w Polsce jest przejście od przemysłu opierającego swą konkurencyjność na niskim poziomie płac pracowników do przemysłu opierającego konkurencyjność na nowoczesności i innowacyjności swoich wyrobów”. Czy postulat ten ma realne szanse na wprowadzenie go w życie, biorąc pod uwagę niskie kwoty, jakie przeznacza się u nas na innowacje, szczególnie te w sektorze obronnym?

– Jeśli, po pierwsze, te nakłady nie zostaną podniesione, to ten trudny, ale bardzo potrzebny postulat, będzie ciężko zrealizować. Po drugie, należy dobrze wydawać te pieniądze, które obecnie są dostępne. Już wspominałem, że niektóre programy i prace badawczo-rozwojowe się dublują, kilka instytucji zleca te same badania różnym podmiotom – to trzeba uporządkować i skoncentrować te pieniądze w jednym miejscu, temu właśnie ma służyć proponowany przez nas Urząd ds. Uzbrojenia, Nauki i Technologii Obronnych.

Tylko skąd brać na to pieniądze?

– To jest właśnie odwieczny problem. Mówi się o tym, że nakłady na obronność mają być podniesione nawet do 3 proc. PKB. Jeśli by do tego rzeczywiście doszło, to w ramach tej podwyżki znacznie wzrosnąć powinny również wydatki na prace badawczo-rozwojowe.

Kiedy rozmawialiśmy dwa lata temu, powoływano właśnie do istnienia Polską Grupę Zbrojeniową, co oceniał pan bardzo pozytywnie. Jak z perspektywy czasu udała się ta konsolidacja przemysłu zbrojeniowego? A może się nie udała?

– Jest jeszcze za wcześnie na pełną ocenę tego kroku, ale wydaje mi się, że zrobiono go w dobrym kierunku, o czym świadczy również fakt, że władze, które wyłoniły się po ostatnich wyborach, utrzymały Polską Grupę Zbrojeniową – to pozytywny sygnał. Nie docierają do mnie wyrazy niezadowolenia ze strony związków zawodowych, które początkowo bały się tej konsolidacji, a kilka z nich było jej nawet przeciwnych.

Nowe kierownictwo PGZ ma bardzo ambitne plany, o czym świadczą jego wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przede wszystkim musi zrobić jeden istotny krok – opracować długofalową strategię działania, czego nie zrobił poprzedni zarząd. Wiem, że prace nad nią trwają. To istotne z punktu widzenia właściwego wydawania publicznych pieniędzy, bo przecież to PGZ będzie realizował większość programów.

No właśnie, niedawno minister obrony narodowej zapowiedział, że miliony, jakie będą wydawane na realizację programów zbrojeniowych, trafią głównie do podmiotów kontrolowanych przez Skarb Państwa, bo to one będą realizowały rządowe zamówienia. Czy to gwóźdź do trumny dla prywatnych firm?

– Warto pamiętać, że polski sektor obronny to nie tylko firmy państwowe, lecz także coraz więcej firm prywatnych – i polskich, i zagranicznych, bo kilka liczących się rodzimych podmiotów w branży lotniczej zostało wykupionych przez firmy zagraniczne, przede wszystkim amerykańskie. Poza WB Electronics, które jest liczącym się w branży prywatnym podmiotem o dużym dorobku, prywatne firmy sektora obronnego to głównie małe przedsiębiorstwa, ale ważne, ponieważ mają charakter innowacyjny, zatrudniają młodych zdolnych inżynierów i – nie licząc już finalnej produkcji dronów – w większości są kooperantami i dostawcami dla dużych przedsiębiorstw. Wszystko to powoduje, że – pomimo swojej wielkości – stanowią ważne ogniwo przemysłu obronnego i moim zdaniem powinny być włączone w realizację programów wojskowych, finansowanych przez państwo.

Rozmawiała Justyna Franczuk

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
Bartosz Kownacki
Niedługo staniemy przed problemem wymiany wysłużonych Mi...
Marynarka wojenna
Polska nigdy nie należała i nadal nie należy do grona kr...
Z pewnością nie wpiszemy w plan zadań, które w zakładane...
Pierwszy z ośmiu samolotów Aermacchi M-346 przeznacz...
Polski przemysł obronny musi być traktowany jako...