Arkadiusz Tofil

Arkadiusz Tofil – Pilot nie kłamie

Opublikowano: 2 czerwca 2017

Od przyszłych pilotów oczekujemy inteligencji, a więc zdolności do przyswajania wiedzy i szybkiego analitycznego myślenia, co jest niezbędne w stresujących sytuacjach. Równolegle sprawdzamy predyspozycje psychologiczne i osobowościowe kandydatów. W lotnictwie obowiązuje bowiem podstawowa zasada: pilot nie kłamie – mówi prof. nadzw. dr hab. inż. Arkadiusz Tofil, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie.

Jak duże możliwości ma w Polsce osoba, która do tej pory latała jako pasażer, a chciałaby zasiąść zawodowo za sterami?

Arkadiusz Tofil – Są dwie możliwe do zrealizowania ścieżki. Jedna – komercyjna – wiąże się z koniecznością przeznaczenia na edukację własnych środków, dzięki którym zdobywa się poszczególne uprawnienia w ośrodkach prywatnych. Wymaga to dużych nakładów, dlatego większość osób, które marzą o lataniu, próbuje znaleźć inną drogę. Ta związana jest z kształceniem na uczelniach publicznych. W Polsce istnieją trzy uczelnie, które oferują studia z zakresu lotnictwa. To Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Chełmie, której mam zaszczyt i przyjemność być rektorem, Politechnika Rzeszowska oraz Wyższa Szkoła Sił Powietrznych w Dęblinie, która realizuje ścieżkę nauczania dla pilotów wojskowych i cywilnych.

Myślę, że dla młodych ludzi, którym zależy, aby w dorosłym życiu cieszyć się prestiżem i poważaniem, jest to najlepsza ścieżka kariery. Studia na kierunkach lotniczych gwarantują stopień inżyniera, ale równolegle realizowany jest proces szkolenia lotniczego. Wyzwanie to jest okupione dużym nakładem pracy, ale jest to walka o dobrą przyszłość i o życie połączone z realizacją pasji, bo adepci lotnictwa to ludzie, którym nie zależy wyłącznie na zdobyciu zawodu, lecz na spełnieniu marzeń o lataniu. To entuzjaści lotnictwa, którzy na studiach zyskują szansę, by przekuć pasję na tytuł naukowy oraz licencję pilota, która jest zwieńczeniem drogi do kariery młodego człowieka.

Ów entuzjazm to pierwszy krok do sukcesu, bo kiedy robi się coś z przymusu, to efekty są marne, natomiast pasja dobrze rokuje spełnieniu w zawodzie.

Arkadiusz Tofil – To prawda. Konfucjusz powiedział: „Wybierz pracę, którą kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w swoim życiu”. Myślę, że te słowa powinny przyświecać każdemu, bo jeśli się robi to, co się lubi, tak naprawdę nie chodzi się do pracy, tylko z prawdziwą pasją realizuje się kolejne wyzwania, jakie niesie każdy dzień. To wymarzona sytuacja.

Jak wiele osób w Polsce chce przekuć pasję do lotnictwa w zawód i na ile oferta edukacyjna trzech uczelni odpowiada na zapotrzebowanie kandydatów? Wprawdzie lotnictwo nie jest przecież tak popularne jak marketing i zarządzanie, a pracy dla pilotów nie ma tyle, ile dla menadżerów, ale wybór uczelni jest ograniczony.

Arkadiusz Tofil – Trzeba by postawić pytanie, o jakim rynku zapotrzebowania mówimy. Ostatnio obserwuję coraz większe zainteresowanie kształconymi przez nas absolwentami ze strony pracodawców zagranicznych. Mówię tu o takich liniach lotniczych, jak Polski LOT, Ryanair, Wizzair i innych przewoźnikach międzynarodowych. Często, kiedy kształceni za państwowe środki absolwenci, podejmują pracę dla firm zachodnich, ze strony Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa – fundatora środków na kształcenie lotnicze – pojawia się wątpliwość. Chciałbym uspokoić, bo to nie do końca tak.

O ile wybitni lekarze często wyjeżdżają do pracy w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, gdzie mają nieporównywalnie lepsze warunki, o tyle piloci, nawet jeśli wybierają zagranicznego pracodawcę, bardzo często i tak mieszkają w Polsce. Z uwagi na charakter pracy nie muszą mieszkać na stałe zagranicą. Pozostają zameldowani w kraju, najczęściej osiedlają się w Warszawie lub w Katowicach, tu zakładają rodziny, a otrzymując atrakcyjne i wysokie wynagrodzenia, nadal są płatnikami podatku w Polsce. To dowodzi, że inwestycja w kwalifikacje pracowników z branży lotniczej zwraca się z nawiązką, bo w oparciu o zdobyte umiejętności budują oni polską gospodarkę.

Wracając do pytania o liczby, w zależności od rocznika szkolimy od 100 do 120 studentów w pełnym cyklu, czyli na każdym roku ok. 30 osób. W przypadku Rzeszowa i Dęblina dane te są mniejsze. Myślę, że w skali kraju łącznie z trzech uczelni rocznie na rynek wkracza około 70 pilotów lotnictwa z uprawnieniami. W oparciu o dane z naszego ostatniego rocznika z dumą mogę powiedzieć, że 26 z 30 absolwentów już podjęło pracę w liniach lotniczych.

To doskonały wynik.

Arkadiusz Tofil – Może będę zarozumiały, ale jestem przekonany, że każdy rektor chciałby mieć taki wynik na wszystkich kierunkach, ja zresztą też, bo poza kierunkami technicznymi proces poszukiwania pracy na rynku jest mocno wydłużony. Tym bardziej jestem dumny, że absolwenci specjalności lotniczych błyskawicznie odnajdują się na rynku pracy i są wchłaniani przez przewoźników. Również pod względem proponowanych wynagrodzeń ich start jest godny podziwu i może stać się obszarem zazdrości niejednego absolwenta innych kierunków studiów.

Czyli perspektywy dla pilotów są obiecujące?

Arkadiusz Tofil – Zdecydowanie. Co więcej, obserwując, jak rynek lotniczy się rozwija i – jestem przekonany – nadal będzie to robił wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa i dostępnością turystyki, te perspektywy będą coraz bardziej kuszące.

Jaką część kandydatów do zawodu pilota stanowią ci, którzy kończą edukację z licencją? Poprzeczka jest ustawiona na tyle wysoko, że przez sito są przesiewani wyłącznie najlepsi?

Arkadiusz Tofil – Bardzo istotny jest system, w którym odbywa się kształcenie na specjalności pilotaż samolotowy lub śmigłowcowy, bo jesteśmy jedyną publiczną uczelnią w Polsce, która kształci także pilotów śmigłowcowych. Jeśli chodzi o procentowy udział absolwentów na tle osób rozpoczynających studia, kluczową rzeczą jest modułowy system szkolenia. Różnica w efektywności jest znacząca. Gdy wprowadzaliśmy kształcenie modułowe, budziło ono wiele wątpliwości i kontrowersji. Wynikały one stąd, że student, który realizuje szkolenie trwające od 2 lat do 2,5 roku, jest zobligowany do zdawania egzaminów prawie co pół roku w przeciwieństwie do kształcenia zintegrowanego, gdzie umiejętności są weryfikowane dopiero na końcu szkolenia.

Ten element pozwolił nam doprowadzić do sytuacji, w której liczba studentów chełmskiej uczelni okazała się największa w porównaniu do pozostałych uczelni, a jednocześnie ponad 95 proc. osób, które rozpoczynają proces kształcenia, kończy je ze wszystkimi wymaganymi licencjami. W PWSZ w Chełmie proces kwalifikacji do szkolenia praktycznego odbywa się po pierwszym roku studiów na podstawie średnich ocen, co sprawdza potencjał intelektualny kandydata, motywację i możliwość przyswojenia dużej ilości wiedzy, znajomości języka angielskiego z uwzględnieniem frazeologii lotniczej oraz elementów świadczących o uprzednio zdobytym doświadczeniu lotniczym. Nie ukrywam, że premiujemy posiadanie turystycznej licencji lotniczej.

Okazuje się bowiem, że wiele młodych osób, widząc kapitana wychodzącego z samolotu w ładnym mundurze, marzy o tym, by zostać pilotem, gdy jednak dochodzi do bezpośredniej weryfikacji predyspozycji do tego zawodu, kandydat, wsiadając do samolotu, po 2 godz. szkolenia przyznaje, że jego organizm jest barierą nie do pokonania. Miłość do lotnictwa nie wygra z fizycznymi ograniczeniami, a ludzki błędnik po 2 godz. lotu potrafi być bezwzględny, paraliżując sprawność organizmu i dobre samopoczucie. Licencja turystyczna to efekt nalotu min. 45 godz., a więc miarodajny test, czy młody człowiek jest w stanie przyswoić określoną ilość wiedzy teoretycznej, a przede wszystkim, czy nie ma ograniczeń natury fizjologicznej. To znakomite narzędzie weryfikacji. Z kolei sam system szkolenia modułowego zmusza naszych studentów do systematycznej nauki i dyscyplinuje poprzez konieczność uzyskiwania różnych licencji oraz uprawnień.

W innym wypadku walczylibyśmy z naturą studenta, gdzie odkładanie nauki na ostatni moment jest wyjątkowo charakterystyczne, szczególnie gdy główna weryfikacja wiedzy ma nastąpić w perspektywie 2 lat. Stosujemy również dodatkowe elementy motywujące, w szczególności eliminujące prawie wszystkie poprawy egzaminów. Student, który nie zaliczył jakiegoś etapu szkolenia, jest zawieszany, a to łatwo może skutkować wykluczeniem ze szkolenia praktycznego. Ci, którym naprawdę zależy na zdobyciu wymarzonego zawodu, ciężko pracują, aby uzyskać licencję. Sam mam zajęcia ze studentami I i II roku specjalności lotniczych i jestem pełen szacunku dla ich pasji i determinacji w dążeniu do celu.

Wiedza wiedzą, ale barierą do upragnionego zawodu może być choćby sam organizm, nieprzystosowany do uwarunkowań podczas lotu. Jakie predyspozycje do pracy pilota musi posiadać student, aby spełniać się w wykonywanym zawodzie? Czy wymiar psychologiczny też jest w jakimś stopniu weryfikowany?

Arkadiusz Tofil – Mamy dwie grupy wymagań wobec przyszłych pilotów. Oczekujemy inteligencji, a więc zdolności do przyswajania wiedzy i szybkiego analitycznego myślenia, co jest niezbędne w stresujących sytuacjach. Równolegle sprawdzamy predyspozycje psychologiczne i osobowościowe kandydatów. W lotnictwie obowiązuje bowiem podstawowa zasada: pilot nie kłamie. W przypadku tego zawodu nie warto ściągać na egzaminie ani udawać, że się umie. Przyswajana wiedza może się okazać niewykorzystana w całej karierze, ale może się zdarzyć sytuacja krytyczna, która będzie wymagała natychmiastowej weryfikacji wiedzy z zakresu np. aerodynamiki.

Skrajne przypadki związane z awariami w czasie lotów powodują, że życie setek pasażerów zależy od umiejętności wykorzystania wiedzy przez pilota, który – jak pokazuje historia – czasem musi reagować w ekstremalnych warunkach, np. posadzić samolot na rzece Hudson albo jak kapitan Wrona wylądować bez podwozia. Ryzyka nie da się wykluczyć. Podczas szkoleń instruktorzy wymagają bezwzględnej prawdy o przebiegu lotu lub zaistniałej awarii, choćby była najgorsza, bo tylko to gwarantuje unikniecie w przyszłości sytuacji, które mogą zagrażać bezpieczeństwu. Testy weryfikują kwalifikacje natury psychologicznej już na etapie rekrutacji.

Jednym z przedmiotów, realizowanych we wstępnej fazie szkolenia, jest czynnik ludzki, bo to jeden z ważniejszych obszarów wpływających na popełnianie błędów, które w lotnictwie mogą być katastrofalne w skutkach. Na kwestie związane z odpowiedzialnością kładziemy bardzo duży nacisk. Co do wymagań zdrowotnych w lotnictwie cywilnym poprzeczka nie jest ustawiona wysoko. Badania dopuszczające jest w stanie przejść zdrowy człowiek, raczej nie jest to czynnik eliminujący.

Czy zawód pilota cywilnego i wojskowego dzieli duża przepaść?

Arkadiusz Tofil – Bardziej kompetentni do odpowiedzi byliby piloci wojskowi, ale według mnie główna różnica tkwi w charakterze powierzonych zadań. W przypadku lotnictwa cywilnego najważniejsze jest bezpieczeństwo przewozów pasażerskich, przy czym tak naprawdę nie dopuszcza się żadnych ryzyk. Z kolei celem lotnictwa wojskowego jest realizacja różnego rodzaju misji. Pilot wojskowy przygotowywany jest do szczególnych warunków i musi liczyć się z ryzykiem. Sądzę, że szkolenie pilotów wojskowych kładzie dużo większy nacisk na fizyczne ograniczenia, a także na elementy, które służą podejmowaniu decyzji w sytuacjach krytycznych.

Zwykło się uważać, że pilot to nie zawód dla kobiety. Czy statystyki uczelniane potwierdzają tę powszechną opinię?

Arkadiusz Tofil – Odnosząc się do naszej uczelni, muszę przyznać, że kiedyś do rekrutacji na pilotaż przystępowali głównie mężczyźni, ale to się zmienia. Obecnie na każdym roku studiów na pilotażu jest kilka dziewczyn. Co więcej, studentki są zazwyczaj tak perfekcyjnie przygotowane, że koledzy często ustępują im wiedzą. Pod względem sumienności stają się prawdziwym przykładem dla mężczyzn.

Czy trudniej jest im znaleźć pracę w branży?

Arkadiusz Tofil – Nie jest to zbyt widoczne i na pewno problemem nie są kwalifikacje. Potencjalna rezerwa pracodawców może wynikać raczej z obawy, że młoda pani pilot zapragnie założyć rodzinę i urodzić dziecko, i będzie przez pewien czas wyłączona z aktywnego życia zawodowego, a w przypadku gdy pracodawca inwestuje duże środki w szkolenia pracownika, może bardziej preferować mężczyznę o takich samych kompetencjach, ale o większej dyspozycyjności.

W przypadku kariery w lotnictwie automatycznie przychodzi na myśl zawód pilota, ale spectrum możliwości jest znacznie szersze. Jakie inne kierunki wchodzą w grę i jakie cieszą się szczególną popularnością?

Arkadiusz Tofil – W przypadku PWSZ w Chełmie pilotaż jest niewątpliwie najbardziej nobilitującym kierunkiem, ale najwięcej ofert pracy i propozycji stażu znajdą mechanicy lotniczy. Pamiętajmy, że aby dwóch pilotów mogło zasiąść za sterami, samolot musi być przygotowany przez cały sztab mechaników. Co ważne, zawód mechanika lotniczego znacznie odbiega od stereotypowej wizji pracownika ubrudzonego po łokcie smarem. Dzisiejsza funkcja mechanika lotniczego łączy ogromną odpowiedzialność za bezpieczeństwo lotu i stan techniczny statku powietrznego z wieloma wymogami co do posiadanych uprawnień do wykonywania poszczególnych czynności. U nas każdego roku szkolimy ok. 20 mechaników lotniczych, którzy, mówiąc potocznie, znikają na rynku nie wiadomo kiedy. Rynek pracy jest dziś dla nich bardzo obiecujący – praktycznie dwukrotnie większy w odniesieniu do zapotrzebowania na pilotów. To doskonała alternatywa dla tych, którzy marzą o karierze w lotnictwie, ale wspomniane ograniczenia fizyczne nie pozwalają im na wykonywanie pracy pilota.

Czy ukończenie konkretnej szkoły ze względu na jej renomę może być przepustką albo przynajmniej istotnym atutem w poszukiwaniu pracy?

Arkadiusz Tofil – Jak najbardziej. Poszukujące pracowników z branży lotniczej firmy współpracują z Urzędem Lotnictwa Cywilnego, którego weryfikacji podlegają ośrodki kształcenia pilotów. Co więcej, wyniki uczelni odzwierciedlają nie tylko poziom kształcenia, lecz także wychowanie w kulturze lotniczej, nasiąknięcie dyscypliną, przyswojenie pewnych zachowań. W wielu przypadkach proces rekrutacji jest realizowany przez firmy z branży lotniczej specjalnie dla naszych studentów, nawet jeszcze przed uzyskaniem przez nich wszystkich wymaganych licencji. To dowodzi, że zdobyliśmy uznanie pracodawców, a to najlepsze wyróżnienie dla poziomu kształcenia chełmskiej uczelni i gwarancja właściwego przygotowania przyszłych kadr dla branży lotniczej.

 

Prestiż uczelni i jakość kształcenia w dużej mierze są zasługą dobrej kadry. Czy trudno jest o specjalistów w zakresie lotnictwa, którzy sprawdzają się także jako pedagodzy?

Arkadiusz Tofil – Ośrodek i poziom kształcenia, jaki reprezentuje, to – nie boję się użyć tego słowa – w 95 proc. ludzie, którzy prowadzą szkolenia. Oczywiście sprzęt techniczny i dostęp do najnowszych rozwiązań stosowanych w lotnictwie są niezbędne i ważne, ale kluczową jest doświadczona kadra, której członkowie dużą część życia zawodowego spędzili w lotnictwie cywilnym, głównie w przewozach pasażerskich. To niezwykle istotne, bo młodzi ludzie podchodzą do takich osób z ogromnym szacunkiem. Bardzo trudno jest pozyskać właściwą kadrę. Ci, którzy myślą, że wystarczą pieniądze, żeby założyć ośrodek kształcenia lotniczego, są w błędzie. Jeśli zależy nam na wynikach i solidnym przygotowaniu wykwalifikowanych pilotów, potrzebny jest staranny dobór kadry, bo to największa wartość ośrodka szkoleniowego. Branża lotnicza jest dość hermetycznym środowiskiem, dlatego opinia o prowadzącym szkolenie jest ważna nawet w kontekście przyszłego procesu rekrutacji.

W kwietniu organizują państwo bezpłatne warsztaty dla organizatorów pokazów lotniczych, a jak wiadomo, przy tego typu imprezach niejednokrotnie miały miejsce wypadki. Czy tego typu inicjatywy potwierdzają niedostateczną świadomość społeczną w zakresie bezpieczeństwa?

Arkadiusz Tofil – Nasza uczelnia organizowała w zeszłym roku pokazy lotnicze „Lotnicze Depułtycze”, które w ciągu dwóch dni przyciągnęły ok. 20 tys. mieszkańców, więc w skali lokalnej to duże wydarzenie. W tym roku w czerwcu planowana jest ich kolejna edycja. Dlaczego o tym mówię? Otóż bezpieczeństwo na pokazach lotniczych jest sprawą kluczową. Nasze ubiegłoroczne pokazy uświadomiły nam, jak ważne są dyscyplina i przestrzeganie procedur, przyjętych w porozumieniu z ULC. Szkolenie, które przygotowaliśmy, ma na celu podnoszenie świadomości potencjalnych zagrożeń oraz prezentację metod eliminacji ryzyk w przypadku imprez lotniczych, które przyciągają tłumy. Lotnictwo działa jak magnes, ale jednocześnie stwarza zagrożenie, stąd niezbędne jest przestrzeganie zasad bezpieczeństwa, a wszelkie działania mogą jedynie pomóc zapobiec ewentualnemu zdarzeniu lotniczemu.

Rozmawiała Małgorzata Szerfer-Niechaj

Fot. Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Chełmie

Udostępnij ten post:



  • Joanna Kozyrska pisze:

    Chciałabym sprostować jedna, acz istotna rzecz: organizatorem Międzynarodowego Pikniku Lotniczego “Lotnicze Depułtycze” jest firma Kagero Publishing z Lublina. Przykre, ze pan rektor pomija tak ważna informacje, podając w wywiadzie nieprawdę. Szkoda, ze redaktor przeprowadzający wywiad nie wykonał rzetelnie swojej pracy i nie sprawdził wszystkiego. Żenujące i świadczące o miękkim kręgosłupie moralnym jest przypisywanie sobie zasług innych.

    • Michał Grzeluk pisze:

      Szkoda, że Pani nie zna realiów organizacji tego typu imprezy, ale na pewno kiedyś je pozna i będzie wiedziała, że do organizacji takich pokazów angażuje się wiele podmiotów. Więc nim będzie Pani próbowała obrażać kogoś przy następnym wpisie proszę choć przez chwile pomyśleć gdzie odbywa się taka impreza, kto jest właścicielem lotniska oraz kto zleca wykonanie poszczególnych prac. Oczywiście Kagero było zaangażowane w realizację pokazów tak jak wiele podobnych firm w tego typu imprezach w kraju.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
Port Lotniczy Olsztyn-Mazury
Od 2016 r. położony w sercu regionu Port Lotniczy Ol...
Michał Wieczorek
Kiedy siada za sterami niewielkiej Cessny, świat doo...
Chiński samolot C919
Chiński wąskokadłubowy samolot pasażerski C919 może być już...
odszkodowanie za opóźniony lot
Nie da się ukryć, że era bezproblemowej i punktualnej podróż...
lot samolotem
Latanie od zawsze było marzeniem wizjonerów, którzy zazdrośc...